15 lipca 2008

Podsumowanie miesiąca :)


Maksicho jest bardzo pogodne i zazwyczaj zadowolone z życia. Na obcych ludzi spogląda nieufnie, przyglada sie przez chwile, a szczesliwcow nagradza usmiechem :)

Zaczyna się złościć: przemocą zabierany od szuflady prezy się, rzuca do tyłu, wrzeszczy.
Otwiera kazda szafke, szuflade zeby sprawdzic czy czasami nie ma tam czegos innego niz wczoraj. Czasem robi cos skandalicznego, np wchodzi do ubikacji i oklepuje muszlę klozetowa, czy szpera przy kontaktach i kablach. I wtedy "Maksiku NIE WOLNO!" zazwyczaj działa, Maksik patrzy ze smutną minka, probuje raz jeszcze, i rezygnuje z psocenia.

Zasypia o ok 21.
Raz w tygodniu budzi sie ok 3 w nocy, wtedy trzeba przytulic, i po minutce znowu spi. Budzi się jak Tata do pracy wstaje i halasuje - ok 7.30, ale pozniej kolo 9 jeszcze jest czas na mala drzemkę.

Masich robi “pa, pa” - najchętniej swojemu odbiciu w lustrze, paniom na ulicy, w sklepie. Czesto stoimy na balkonie i wtedy Maks macha do przechodniow. Klaszcze, śmieje się w głos, uwielbia przytulanki, łaskotki i zabawy.
Budujemy rozne budowle, z czego się da, Maksik najbardziej lubi oczywiscie je burzyć.

Na spacerki juz nie trzeba brac wózka, chodzimy sobie za rączkę. Nareszcie - juz od dawna o tym marzylam. Krolewiczowi samemu nie chce sie chodzić, czasem zapomni się i dlatego robi kilka krokow. Potrafi przejsc juz caly dom bez podparcia i bez trzymanki, ale to tylko jak się zapomni :)
Nadal preferuje spacer na 4 konczynach, nawet na podworku. Często tez sobie tanczymy. Maksik uwielbia te wygibasy. A najbardziej to lubi jak ja robie mu przedstawienie - on siedzi na krzeselku a ja sie preze i "wyginam smialo cialo". Zasmiewa sie do lez.
Bawimy się tez tak, ze on lezy lub siedzi, a ja zakrywam twarz chustką, za chwilę ja zrywam, a on smieje się tak ze prawie placze. A ja mu wtoruję.

Super jest tez zabawa w chowanego. Chowam się np za szafą, albo za kanapą, mam kilka takich miejsc. I wolam syna. A on idzie, rozglada sie, szuka. Jak ciezko mu mnie znalezc, pokazuje mu noge, czy wlosy. On to kwituje piskiem radosci i juz pedzi do mnie :) A usmiech na jego twarzy gdy mnie znajduje - jest bezcenny.
Niestety miejsc do chowania jest kilka, a on juz wszystkie zna. I od razu tam zagląda. Bede musiala poruszyc glową, i znalezc jakies inne miejsca. Moze w szafie...?

Apetyt mu dopisuje. Kaszka, zupa, jogurt, ziemniaki, kalafior, ciastka, sery, banan, biszkopt – proszę bardzo. Wszystko wchodzi gładko. Maks pochłonie wszystko co się mu tylko da. Dzisiaj mama zaszalala i zamowila sobie pizze. I synek zjadl caly jeden kawalek :)
A na deser skroilam 4 brzoskwinie, i jedlismy sobie tak - ja bralam kawalek i Maksichowi do buzi, a pozniej Maksich kawaleczek, i wkladal mi go najpierw do nosa, oka, ucha a na koncu do buzi...

No i ostatnio ulubione slowko powtarzane setki razy dziennie, ale bladego pojecia nie mam co oznacza. Moze kiedys sie dowiem. Owe słowko brzmi "GOK"

Brak komentarzy: