28 maja 2008

Maj 2008 - 10 miesiąc życia Maksa


W maju Maks się zorientowal, ze moze nie chciec czegos zrobic :)
Nie chciał byc ubierany, nie chcial jesc, nie chcial do lozka - zaczynal sie protest. Najpierw delikatny: Ojojojojoj, a potem "darcie dzioba na maxa": Łeeeeeeeeeee...
Uciekał podczas ubierania, nie mozna było ubrać mu pieluszki, czy bucików.
Nie podoba się w kuchni - idzie do pokoju. W sypialni jest zle? -Dawaaaj do łazienki.

I oczywiscie najlepsze są rzeczy które są zakazane przez wstrętnego Mamiszona. Zaliczały sie do nich: szafka z narzedziami Daddiego - gwozdziami itp, szafka w lazience z proszkiem i plynami do plukania, szafka w kuchni z Domestosem, Cif-em i innymi takimi... :)
Wszystko trzeba było przenieść o poziom wyżej. Ale oczywiscie jesli w szafce zamiast narzedzi pojawily się ciuchy, a zamiast proszków i płynow - reczniki, to juz jest nuuuda.
I zagladanie do zabronionych miejsc sie skonczyło.

Ale za to zaczęło się "odgapianie" i "szpiegowanie" Mamiszona.
Mama idzie do łazienki - Maksio za nią. Mama do kuchni, myje naczynia - synek stoi trzymając się nóg mamy. Mama się kąpie - syn nad nią stoi (może pilnuje, zeby sie nic nie stalo). Mama na balkon - a syn juz tam jest.
I biedny Mamiszon nie moze przebywac w osobnym pomieszczeniu z pierworodnym dluzej niz 30 sekund, bo zaraz jest awantura.
Drugą ciekawą rzecza jest robienie tego samego co mama. Mamusia myje zęby - synek wpycha cokolwiek do buzi. Mama się usmiecha, syn się do niej wyszczerza. Mama mówi: he he he, syn dokladnie to samo :) Mama mowi eeeeeeeee, synek identycznie. Mama klaszcze, synek powtarza. Jak odbicie lustrzane :)

Maj to był również miesiąc wyjazdów do restauracji, McDonaldów itd. Maksik jest nawet grzeczny, nie biorąc pod uwagę tego, że zanim kelner przyniesie pierwsze zamowione danie, u Maksa juz jest nuuda, i trzeba coś robic. Tzn jeść, pić, zrzucac sól i chusteczki ze stołu, brac widelec do buzi i tak dalej... A kiedy mama bierze pierwszy kęs do buzi, dziecko zachowuje się tak, jakby nie jadło od tygodnia. I trzeba się dzielic. Nie wazne że cytryna jest kwasna, a sos gorzki - trzeba spróbować.

100_0791

No i oprócz tego "naumiał się" klaskać i robić "papa". Wczoraj nawet udało się mu to idealnie - przy wyjsciu, u mamy na rękach - mama mówi "Maksiu zrób pani papa". A Maksich ni z tego ni z owego po prostu pomachał :) Inna sprawa, ze chyba cieszył się ze stamtad wychodzilismy :)

Nauczył się tez podskakiwać. Pierwszych kroczków sam nie chce robic (trochę z lenistwa - woli raczkować jak samochodzik). Kiedy tylko się cieszy, staje, trzymajac sie czegoś (mojej nogi, łóżeczka, szafki) rączką i podskakuje i piszczy :) Przekomicznie wyglada.

I swój zachwyt zawsze wyraza piskiem. Piszczy z usmiechem na twarzy i "pitoli". Czasem jak leży sam, czasem jak rodzice się z Nim bawią. Albo jak odkryje cos nowego, niesamowitego. Albo jak uda się mu coś wyciagnąc lub cos otworzyc. IIIiiiii, hiiiiii, ge, he - to są jego podstawowe słowka na obwieszczenie calemu swiatu ze jest mu dobrze. No i klaskanie, uderzanie w cokolwiek co jest pod reką. Albo jego slynna mina (do obcych w autobusie, restauracji, w sklepie) - oczka zmrużone, nosek zmarszczony, na ustach banan, i dumnie wyeksponowane obie błyszczące jak perełki - dolne jedynki :)

100_0801

W maju też, najgorzym wrogiem maksichowym stał się odkurzacz. Wcześniej podczas porzadkow wszystko bylo ok. Podchodzil do czerwonego buczącego, klepał go, uśmiechał się, patrzyl, gadał. Ale nagle coś się stało. I do kilku tygodni po prostu nie można poodkurzac kiedy Maksicho jest w domu. Tak panicznie płacze, kurczy sie, drzy z przerazenia, przytula sie i obejmuje nózkami i raczkami osobę, która go przytuli, że się serce kraje . I nie chce się przekonać ze odkurzacz to naprawdę nic zlego.

P5010254

Zmienione zostały też główne Maksichowe sprzęty: wózek, siodelko do samochodu, i dostał nowe krzeselko do karmienia. Wszystko uwielbia. W samochodzie siedzi jak królowa angielska, z powaznym usmiechem, lapki trzyma na oparciu. W wózku jak król, rozglada sie dookola i czaruje ludzi. A pierwszego kontaktu z krzeselkiem do karmienia nie bedziemy wspominac dobrze, bo oprocz tego ze ubrudzil caly pokoj, mnie i siebie, to na koniec jeszcze caly obiadek zwrocił...

Brak komentarzy: