
Wracam z pracy po nocce. Cicho sciągam kurtke, buty, żeby Maxa nie obudzic.
Otwierają się drzwi do pokoju, Max usmiechniety mowi:
-Czesc! Bylas w szkole, czy w pracy?
-W pracy...
-A nie wstąpiłas czasem do sklepu?
:-)
Wziął do przedszkola ksiązeczkę o niebezpiecznych rzeczach w domu.
Ledwo go rozebrałam, poleciał do sali. Podbiega do Zuzi i mowi: Chodz, poczytam Ci!
Siadaja na podlodze.
Maks otwiera ksiązkę, i "czyta": O. widzisz. Nie wolno dotykac piekarnika gdy jest gorący. Bo mozesz sie oparzyc.
Nie mozna pic tego, co dorośli, bo moze zaszkodzic.
Nie wolno jesc tabletek i apapów, bo to nie cukierki.
Musiałam wyjśc, ale Panie mowily, ze całą ksiazeczkę dzieciom "przeczytał" :-)
Maksio mial pójśc do fryzjera. Nie dał się niestety nawet posadzic na fotel.
Urzadził awanture, połączoną z wrzaskiem i rzucaniem sie na ziemie, tak więc trzeba było wyjśc...
Pojechalismy do sklepu, kupic maszynkę do wlosów.
W domu zabawilismy sie we fryzjera. maksio zapłacił 7 złotych, usiadł na krzesle, podłączylismy maszynkę, i ... voila :-)
W 10 minut pozbylismy sie przydługich włosków.






Brak komentarzy:
Prześlij komentarz