Maksik rozwijał się bardzo szybko. W pazdzierniku juz ponosił ładnie główke leżąc na brzuszku. Mówił eeeee, usmiechał się przez sen, i robił pozę " Supermana" :)
Dostał wtedy swoje pierwsze zabawki: karuzele do łozeczka, pluszaki, gryzaczki. Z karuzelką zasypiał właściwie od razu. Ogólnie nie było problemów z usypianiem. Wystarczyło przytulić, przykryć, powiedzieć cos szeptem, i slodkie dziecko juz spalo.


Pierwszy uśmiech Maksa - w pazdzierniku. Nie taki przez sen, czy tik, ale taki prawdziwy uśmiech do mamy :) Piękny.


Pozycji na brzuchu na początku nie lubił. Męczył się, płakał, ale rodzice ostro kazali mu "pakować" :) Kładli Go przed TV, na kocyku - wymuszając podnoszenie glowki do góry.
Pózniej się przyzwyczaił, i wolał tak lezec nawet bardziej niz na pleckach - przeciez mógł obserwować swiat, a nie tylko sufit...


I uwielbiał kąpiele. Uśmiechal się, piszczał, pluskał, chlapał - ma to po tacie. Dziecko nasze w kąpieli to dziecko szczęsliwe. I wtedy własnie usłyszelismy pierwsze "Blah" - któro to oznaczało niezadowolenie gdy mama chciała swego pierworodnego pocałować. I od tego czasu "blah" jest symbolem wszystkiego, co niefajne :)


Maksicho zaczęło gadać w okolicach Listopada. Raczej nie gaworzyc, ale spiewać...? Preferował samogloski - E, Aaa, Iii. Oczywiście oprócz tego G w odmianach ze wszystkimi samogloskami. Ga, Ge, Gi, Gy, Gu.
W listopadzie zrezygnowaliśmy calkowicie z mleka mamusi, i przerzucilismy sie na butelki.
Trzeba było popróbować kilka róznych, zeby odkryć ze Maksik najbardziej preferuje Nan. Bebilonem wymiotował, o Bebiku nawet nie wspomnę. Nestle - blah. Hipp - blah. Bebilon pepti - jeszcze większa masakra. A Nan był przyjety bezproblemowo. Więc został nam Nan, i zostanie z nami chyba juz do końca.


W pazdzierniku znalezlismy tez pierwszą opiekunkę dla synka - Iza na weekendy, i jedną noc w tygodniu. Nawet dosyć chętnie z nią zostawał. Chyba lubił... Nie płakał za mamą, bawili się zabawkami. Czasem chyba wolał ją niz mamę - ona nosiła cały czas na rękach, mamie sie nie chciało...

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz