28 maja 2008

GRUDZIEŃ - LUTY 2008 ( 5 -7 miesiąc życia Maksa - skrót)

W grudniu Maksio zjadł swoje prawdziwe danie. Nie byle co - zupka marchewkowa. Zadowolony, pomrukiwał z radosci i przyspieszał mame. Dostał tez wtedy kaszki, ale jak zupke przyjął z uwielbieniem, tak kaszki nie chcial jesc w ogole. Pluł, charczał, wystawiał jezyk, zaciskal usteczka i tak mu zostalo juz na zawsze. Kazda proba podania synkowi kaszki konczyła się fiaskiem.

Ulubioną pozycją do spania było w łozeczku, ale koniecznie z nózkami miedzy szczebelkami... Zacząl się uśmiechac w odpowiedzi na mój uśmiech.

W styczniu tez odkryl pozycje siedzaca. Na poczatku dosyc niesmiało siadał, ale w lutym juz wybierał pozycje jaka mu najbardziej w daniej chwili odpowiadała.
Zaczał sam schodzic z fotelika, swobodnie przewracał sie z plecków na brzuszek i odwrotnie (juz od grudnia). Ulubiona czynnoscia bylo: pełzanie. Do tylu i do przodu. Pamietam, raz zostawilam Go na podlodze, na macie edukacyjnej, na pleckach, bawiacego sie zabawkami. I poszlam do kuchni. Po kilku minutach uslyszalam placz. Przychodze, i jestem w szoku. Maks lezy 3 metry dalej, na brzuchu, calkowicie pod ... szafą, tylko glowa mu wystawała. Myslalam ze sie posikam :)

Pierwszego Sylwestra w życiu, Maksik spędzil skromnie, w doborowym towarzystwie babci Kasi :) Na osiedlu pod blokiem slychac było wystrzały fajerwerków, petard, Maksik obudził sie na chwilke, ale zaraz zasnąl. Obudził się juz w Nowym, 2008 Roku.

W tym czasie nauczył sie sam brać sobie zabawki leżące w pobliżu i bawić się nimi. Wybieral sobie coś, co mu sie podobalo, i zajmował się soba sam. Nie plakał (jak juz, to bardzo mało). Spal w nocy bardzo ładnie, jak się obudził to tylko raz - na karmienie.
Spodobało mu się tez lezenie na pleckach i podnoszenie glowki do gory - tak jakby robil brzuszki :)

Zima była surowa - ale na spacerki trzeba było chodzić. Chyba się uodpornił w 10 stopniowym mrozie. I zimę przeszedlby bez zadnego choróbska - gdyby nie mama.
Mamusia jak zwykle bez czapki, rękawiczek - złapała grypę. I siłą rzeczy musiała zarazić bidulka. Słoneczko tak smutno wyglądało - leżał taki zmęczony, bez zycia, kaszlący, z katarkiem i chrypka. Nie chcial jesc mleka, deserkow ani obiadkow. Pil tylko litry sokow, vibovitów i herbatek. Na szczescie po tygodniu choroba poszla sobie, i dzieciątkow znow było zywe, wesole i usmiechniete.

W lutym nauczył się piszczeć z zadowolenia lub ze złości, łapał za włosy, obejmował mamę rączkami za szyję - był taki słodziutki... Podtrzymywany za rączki chwilę siedział, ale jednak dalej ulubioną pozycją była lezaca na brzuchu - jako najłatwiejsza do przemieszczania się.
Po raz pierwszy wtedy mama wyciągnela gondolkę z wózka, i posadzila synka. Byl przezadowolony. Widzial przeciez o wiele wiecej niz na leząco, rozgladal sie z zaciekawieniem.

Brak komentarzy: