
Dzisiaj byliśmy w Parku Miniatur.
Bez przygód oczywiście się nie obyło. Park ten znajduje się mniej więcej 60 km od Krakowa.
Jak wyjeżdżaliśmy, była przepiękna pogoda, błękitne niebo i ani jednej chmurki.
Natomiast jakieś 20 kilometrów przed Inwałdem - oberwanie chmury.
I po 10 minutach jazdy - szoook, przednie wycieraczki mi przestały działać!!
Ściana deszczu na szybie, ja nic nie widzę, wiem że za chwilę muszę gdzieś skręcić, a nie widzę nic w odleglości 5 metrów od auta.
Mając na uwadze to, że egzamin na prawko zdałam w marcu - troszkę 'świeżynka' ze mnie na drodze...
Ale zachowałam zimną krew, przeczekaliśmy największą ulewę, i jak już trochę mniej padało, ruszyliśmy. Dojechaliśmy bezpiecznie...
W drodze powrotnej - też lało jak z cebra. Powoli, z częstymi przystankami na wytarcie szyb i przeczekanie deszczu - jakoś dotarliśmy do domu. Uffff.
Jestem Super-Mama :)
No a w Parku Miniatur - w Maksia jakby szatan wstąpił. Latał między budowlami, wchodził na kamienie, wbiegał do wody, wychylał się przez barierki.
Właził tam gdzie nie wolno, wszystko musiał dotknąć, wejść tam gdzie nie trzeba.
W 'Małpim Gaju' dla dzieciaków - łapał za nos klauna, ciągnął go za czerwone włosy i smiał się pokazując jego czerwone 'buti'...
Widzielismy też koniki i kucyki - można bylo na nich jeździć. Ale Maks oczywiscie akurat nie mial ochoty.
Pozniej dostał loda - zjadł go 'od tyłu' - tzn. zaczął od odryzania końcówki rożka.
Lały się ze mnie siódme poty, z Niego zresztą też. Straciłam dziś chyba ze 3 kilogramy biegając za Makischem :)
Ale wycieczka bardzo udana.
















Zakaz biegania pod kolumnami:

Więc Maksik się zastanawia co zrobić...

I.....





















1 komentarz:
Alez Twoj Synus jest juz duuuzy, pamietam jak pisalas mi o porodzie ;)) A tu juz biega... extra ;*:))
macyfonka.photoblog.pl
Prześlij komentarz